czwartek, 6 października 2011
Kraków zaprasza
Spokojna, miła wczorajsza podróż do Małopolskiego niestety skończyła się ostrym powrotem do rzeczywistości po wysiadaniu z pociągu. Chociaż nie denerwował mnie chaos i hałas na dworcu głównym, bo to tylko uzasadniony skutek trwającego tam już kilka miesięcy remontu, moja cierpliwość doznała kresu w momencie, gdy zobaczyłem długą kolejkę przed automatem na przystanku tramwajowym---wszelka nadzieja szybciutkiego załatwienia biletów wyparowała... Ale na szczęście nasz tramwaj tak rzadko o tej porze jeździł, że miałem czas kupić i jeszcze chwilkę odetchnąć, zanim trzeba było do tramwaju się wepchnąć.
Z dojsciem do adresu wynajętego pokoju nie nie mieliśmy większych problemów, kłopoty wdały się w znaki dopiero potem, gdy się dowiedzieliśmy, że firma, przez którą zrobiłem rezerwację w internecie, zafundowała sobie klapę, bo zrobili doubla, czyli dwóm osobom wynajęli ten sam pokój na ten sam dzień! Pani, do której biura trafiliśmy pomyłkowo, z uśmiechem uspakajała---"To jest bardzo częste wydarzenie u pana Marcina..." Po 20 minutach zjawił się ów pan Marcin-zadyszany i zabiegany młody facet. Zaprowadził nas do pokoju w budynku obok i po szybkim przedstawieniu go, uciekł w bezładzie, strasznie zdenerwowany telefonami od szefa, który go szukał w biurze, gdzie nie było go....
I tak nas pierwszy dzień ugościł Kraków, najbardziej polski ze wszystkich polskich miast....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz