Całkowicie odrzuczam tezę, wbrew wszelkim danom twierdzączym odwrotnie, iż spada liczba Polaków czytających książek. Wiem, wiem...statystyki nie kłamią, tak jak wszyscy politycy bez wyjątku dotrzymają przedwyborczych obietnic, natomiast wolałbym, zamiast ubolewać nad faktem niby wróżącym upadek naszego społoczeństwa, wpajać sobie, że to, co obserwuję podczas podróżowania stanowi normę, a nie wyjątek. Bo gdyby wierzyć uczom, co bywa owszem przedsięwzięciem bardzo ryzykowym, ja raczej bym powiedział, że jesteśmy na dobrej drodze do wyeliminowania z życia codziennego wszelkich przyrządów elektrycznych służących do zabijania czasu---UWAGA: Napad molów książkowych!
A jednak rzeczywistość pozostaje rzeczywistością. Na to mogę tylko polecić jedyne znane mi rozwiązanie, które uznaję za skuteczne---wybierajmy się na podróż koleją! Co prawda jest ryzyko łapienia jakiejś egzotycznej choroby w toaletach, ale w sumie chyba nikt nie powinien żałować, jeśli psim swędem czytaniem się zarazi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz