Za pół godziny wyjazd, ale przed nim należy jeszcze troszkę poczekać. Za uchylonym okniem cisza na osiedlu, jak zresztą powinno być o 4-ej rano. Ptaśki, które mimo nadejściu zimy wczoraj tak pięknie ćwierkały, jeszcze nie wyruszyły z gniazd---bardzo mądrze. Niech sobie jeszcze się cieszą odpoczynkiem przed świtem. Nie można im tego zazdrościć! Gotujący się czajnik przerywa ciszę i z hukiem się wyłącza---czekanie skończone, teraz czas na kawę....
niedziela, 30 października 2011
sobota, 29 października 2011
poniedziałek, 17 października 2011
piątek, 14 października 2011
Polska polityka i przyszłość
Podobnie jak wielu obserwatorów zrówno rodzimych, jak i zagranicznych mnie wcale nie dziwił wynik tych wyborów, i mimo chwilowej niepewności, gdy rzesze protestujących kibiców pojawiły się na ulicach, gdy wyglądało na to, że zbierające się na sile niezadowolenie społeczne może się okazać przyplywym, który obali rząd Platformy-PSL, zawsze wierzyłem, że racja spokonych w ostatecznym rozrachunku przezwycięży rację tych, którym pojęcie spokojnego zachowania jest obce. A więc wynik był jak najbardziej logiczny, ale należy chyba jeszcze raz zwrócić uwagę na jego być może przeoczane znaczenie, czyli ten prosty fakt, że po raz pierwszy od odzyskania niepodległości polskim politykom sprawującym urzędy panśtwowe udało się trzymać się razem do samego końca kadencji, co znaczy, że ani wewnętrzne spory, ani nieporozumienia czy szukanie własnych interesów nie zepsuły ich współpracy. Ta rzetelność i zachowanie zimnej krwi znalazł swój odbicie w zachowaniu wyborców--zamiast wybrać na podstawie tego, co się nie udało, zamiast dać się przekonać głosowi gorących emocji, Polacy wybrali według zimnej logiki z okiem na przyszłość. Można wręcz tutaj mówić o zasadniczej przemianie w sposobie dokonania wyboru, o wychyleniu się od narodowej tendencji, przynajmniej przez większość. Ale o ciagu dalszym, o tym co za tym zakrętem, można mówić dopiero....pózniej...
poniedziałek, 10 października 2011
czwartek, 6 października 2011
Kraków zaprasza
Spokojna, miła wczorajsza podróż do Małopolskiego niestety skończyła się ostrym powrotem do rzeczywistości po wysiadaniu z pociągu. Chociaż nie denerwował mnie chaos i hałas na dworcu głównym, bo to tylko uzasadniony skutek trwającego tam już kilka miesięcy remontu, moja cierpliwość doznała kresu w momencie, gdy zobaczyłem długą kolejkę przed automatem na przystanku tramwajowym---wszelka nadzieja szybciutkiego załatwienia biletów wyparowała... Ale na szczęście nasz tramwaj tak rzadko o tej porze jeździł, że miałem czas kupić i jeszcze chwilkę odetchnąć, zanim trzeba było do tramwaju się wepchnąć.
Z dojsciem do adresu wynajętego pokoju nie nie mieliśmy większych problemów, kłopoty wdały się w znaki dopiero potem, gdy się dowiedzieliśmy, że firma, przez którą zrobiłem rezerwację w internecie, zafundowała sobie klapę, bo zrobili doubla, czyli dwóm osobom wynajęli ten sam pokój na ten sam dzień! Pani, do której biura trafiliśmy pomyłkowo, z uśmiechem uspakajała---"To jest bardzo częste wydarzenie u pana Marcina..." Po 20 minutach zjawił się ów pan Marcin-zadyszany i zabiegany młody facet. Zaprowadził nas do pokoju w budynku obok i po szybkim przedstawieniu go, uciekł w bezładzie, strasznie zdenerwowany telefonami od szefa, który go szukał w biurze, gdzie nie było go....
I tak nas pierwszy dzień ugościł Kraków, najbardziej polski ze wszystkich polskich miast....
Subskrybuj:
Posty (Atom)